Weronika Midleja
Sesja narzeczeńska Ani i Daniela

I to już? Już mogę pisać? Mój pierwszy post tutaj, na własnej stronie! W końcu! Spróbuję napisać pierwszy post. (Spróbuję bo ciężko mi z tych emocji usiedzieć w miejscu)! Ciężko byłoby mi zliczyć jak wiele prób postawienia własnej strony przeszłam. Cały czas coś było nie tak - albo projekt, albo moje wizje się zmieniały, albo nie było na to czasu. Pod koniec zeszłego roku powiedziałam sobie w końcu, że to ogarnę i dokończenie strony było jednym z moich postanowień noworocznych. I ogromnie się cieszę, że się udało. Nawet (jak mam być szczera) trochę jeszcze to do mnie nie dociera :) To przykład na to, że postanowienia noworoczne czasem się realizują :)
Ale zacznijmy.
Siedzę przed ekranem i klawiaturą z kawą, uśmiechając się na myśl o letnich, ciepłych promieniach słońca, które towarzyszyły nam na tej sesji. Skrajnie odmienna pogoda od tej, którą teraz mamy za oknem. Nie wspomniałam poza tytułem co to była za sesja! Z Anią i Danielem spotkałam się na sesji w połowie lipca. Jaki mieliśmy plan? Sesja narzeczeńska o zachodzie słońca nad morzem, czyli to, co lubię najbardziej! Oczywiście latem nad morzem ludzi nie brakuje, ale znalazłam taką perełkę (plażę) z lasem obok, gdzie jest ich zdecydowanie mniej. Samochód zostawiliśmy zaraz obok łąki przy lesie, którą też udało nam się wykorzystać do zdjęć. Dzięki temu - moim zdaniem - wyszło dość różnorodnie. A oni? Cudowni! Zakochani, sympatyczni, no i te uśmiechy! Na początku usłyszałam, że mały stresik był, ale szybko się ulotnił z każdym następnym zdjęciem, a na samym końcu to oni już podsuwali mi kolejne pomysły! Właśnie dlatego lubię wracać do tej sesji, bo było dużo zabawy, śmiechu, standardowe wejście do wody i czas na przytulańce i buziaki. Ale! Dość moich słów, chodźcie i zobaczcie zdjęcia! Przedstawiam Wam Anię, Daniela i ich miłość.




























